Ostatnio mało krzyżykowo się u mnie dzieje... Coś tam pomału dłubię (raczej maleństwa niż coś większego), ale jeszcze czas by to pokazać.
Na prośbę koleżanki znów zabrałam się za biscornu by Fabby Reilly. Dwa z nich już robiłam, a jeden będzie dla mnie nowością.
Na początek zabrałam się za makowe. Ramkę zrobiłam wczoraj, a dziś powstał pierwszy maczek.
Na prośbę koleżanki znów zabrałam się za biscornu by Fabby Reilly. Dwa z nich już robiłam, a jeden będzie dla mnie nowością.
Na początek zabrałam się za makowe. Ramkę zrobiłam wczoraj, a dziś powstał pierwszy maczek.
* * *
W odpowiedzi na komentarze spod notki o króliczku:
kiedy zaczynałam swoją przygodę z haftem krzyżykowym, Internetu jeszcze nie było. Wzory miałam więc z gazetek,
a tam backstitche w ogóle się nie pojawiały (druga połowa lat 90.). Pierwszy raz zetknęłam się z nimi przy okazji wyszywania obrazka 'Lizzie' Long Legs. Wtedy jeszcze myślałam, że te kontury w ogóle nie są mi w tym obrazku potrzebne! Dopiero po wyszyciu ich zobaczyłam różnicę i doceniłam "magię czarnej nitki".
Lubię robić backstitche, bo to one nadają charakter wielu pracom. Kiedy prowadzone są po całych kratkach - wyszywam je z przyjemnością. Ale zdarzają się obrazki, gdzie kontury to prawdziwy koszmar, bo igłę trzeba wbijać np. w środek krzyżyka... Pocieszeniem dla mnie jest jedynie efekt pracy-bo zawsze opłaca się troszkę pomęczyć, nawet jak raz czy drugi złamie się igła.
Kiedyś Dziewczyny dobrze mi poradziły jak złagodzić mękę trudnych backstitchy - od tamtej pory używam do nich igły o jeden rozmiar mniejszej niż ta, którą wyszywałam krzyżyki.